CAT | Podrywacze
Doszedłem ostatnio do wniosku, że już jestem skazany na seksualne przygody. Nawet jeśli nie chcę, nie zamierzam, nie planuję żadnego podrywu to i tak prawie zawsze przytrafia mi się jakaś seksualna przygoda. Spotkałem ostatnio starego kumpla, którego nie widziałem parę lat. Kolo wrócił do Krakowa po paru latach i bardzo się ucieszyłem na jego widok. Spotkanie postanowiliśmy uczcić małym browarkiem w plenerze. Specjalnie poszliśmy nad wodę, daleko od miasta, żeby spokojnie sobie posiedzieć i pogadać o starych czasach przy bursztynowym napitku. Żadnych lasek, żadnego dupczenia. To miało być takie wzykłe męskie popołudnie przy piwku. No i co? I nawet jeszcze dobrze nie wybraliśmy miejsca, a już spotkaliśmy samotną brunetkę, która postanowiła się nieco zrelaksować w samotności. Laska miała problem z rozłożeniem namiotu, więc jako dobrzy ludzie, postanowiliśmy jej pomóc. Niestety okazało się, że namiot był niekompletny i nic z tego nie będzie. Patrycja przyznała się, że jest naturystką i lubi w odosobnieniu opalać się nago. Mojemu kumplowi aż się oczy zaświeciły i już wiedziałem, że nici z browaru. Ten dzień na pewno skończy się dymaniem. Nie zdążyłem nawet dobrze o tym pomyśleć, a Krzychu i Patrycja już siedzieli nago na kocyku i zaczynali się miętosić. No cóż. Takie życie podrywacza. Ja już chyba jestem skazany na seks :) Całe szczęście, że zabrałem kamerę ze sobą. Dzięki temu możecie zobaczyć jak Krzysiek i Patrycja dają ognia na łonie natury. Tak im się to spodobało, że nawet padający deszcz im nie przeszkadzał. Mi jednak szkoda było sprzętu więc zaproponowałem przenosiny do hotelu, gdzie napalona parka dokończyła dzieła.
Kto powiedział, że żeby poderwać dziewczynę na brykę, trzeba mieć sportowe i lanserskie auto? My podrywamy lachony na busa. Wystarczy trochę pomyśleć. Nieopodal naszej dzielni jest stacja benzynowa, na której dziewczyny dorabiają sobie myjąc szyby i odkurzając samochody. Zapakowaliśmy się więc do naszego busa i wyruszyliśmy na polowanie. Oczywiście jak na złość nie było widać żadnej laski. Normalnie to nie można się od nich opędzić, a dzisiaj pustki. Objechaliśmy stację dookoła i w końcu znaleźliśmy jedną przy odkurzaczach. Zgodziła się nam odkurzyć samochód, bo w ten sposób dziewczyna dorabia sobie po szkole. Rozpoczęliśmy gawędę, że nniby jestesmy turystami i mieszkamy niedaleko w hotelu i że zapraszamy ją na kawkę i takie tam sra ta ta ta. Laska szybko podchwyciła temat, bo pewnie liczyła, że zarobi trochę kasy nie tylko za odkurzanie. Kiedy już udało się sprowadzić Agnieszkę do hotelu, akcja potoczyła się szybko i sprawnie. Ta mała niby niewinna uczennica, doskonale wiedziała o co chodzi w tej zabawie. Dymanko była tak intensywne, że aż portier w recepcji się zaniepokoił, bo cały hotel się bujał. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od głupich 2 złotych na odkurzacz...
Siedząc któregoś pięknego dnia przy browarku zaczeliśmy się zastanawiać jak się dymają słonie. Teorii było wiele, ale nikt z nas nigdy nie widział posuwających się słoni, więc postanowiliśmy pojechać do zoo i zbadać sprawę na miejscu. Przy okazji chcieliśmy nieco spenetrować teren wokół zoo, bo wiadomo, ze do ogrodu zoologicznego przyjeżdża sporo dupeczek i można czasem taką laskę zaciągnąć gdzieś w pobliskie krzaczory, tylko trzeba wiedzieć gdzie. Niestety, jak to zwykle bywa, ogród zoologiczny był już zamknięty. Daniel nachlał się browaru i w czasie jazdy musiał 43 razy walić szczocha, więc jechaliśmy chyba pół dnia. Dupa blada. Zoo zamknięte, o czym poinformowała nas pracownica ogrodu. Jak się potem okazało, babeczka opiekowała się lwami. No dobra, zoo zamknięte, to chociaż sprawdźmy teren. Pani opiekunka zaprowadziła nas na pobliską tzw. ścieżkę zdrowia, czyli bardzo sympatyczny teren rekreacyjno-przyrodniczy. Środek lasu, cisza, spokój. Pani opiekunka wprawiona w poskramianiu dzikich zwierzaków, szybko zajęła się także Danielem. Nawet nie zdążyliśmy dokładnie się rozejrzeć, a już ssała mu pytę. No cóż... tak rozpoczętą znajomość należało kontynuować, więc Daniel intensywnie przeorał panią lwią opiekunkę, aż jej pończochy spadły.
Cytując klasyka stwierdziliśmy, że "coraz trudniej wyrwać dupę na mieście". Laski nas już rozpoznają i nie dają się nabierać na łatwy podryw. Nie żeby nas to specjalnie martwiło, bo nie ma towaru, którego byśmy nie przetestowali, ale że mamy potężnego lenia w dupie, zamiast kombinować i się zbytnio wysilać, postanowilismy uderzyć na wiochę. Daliśmy ogłoszenie w gazetach dla rolników, że oferujemy usługi rolnicze. Oranie pola, sianie zboża, koszenie itd. Napisaliśmy, ze mamy dobry sprzęt, doświadczenie i konkurencyjne ceny. Najpierw niestety przez tydzień dzwoniły całe zastępy rolników z zapyziałych wioch, ale szybko ich spławialiśmy dyktując takie ceny, że się chłopom filce z wrażenia skręcały. W końcu jednak osiągneliśmy swój cel. Zadzwoniła jakaś panna, która ma ogromne pole po dziadkach i nie chce go sprzedawać, a sama nie da rady go obrobić. Szybko udaliśmy się na miejsce w celu dogadania szczegółów. Laska nie była zbyt urodziwa i widać było z daleka, że pasiona głównie na kartoflach, ale co tam. Czasem warto przeorać nawet bardziej pulchny tyłek. Poza tym była to znakomita okazja, żeby sprawdzić poziom edukacji seksualnej na wsi. Pole okazało się wielkie jak pół Krakowa, więc cena też była wysoka. Za orkę zażądaliśmy takiej kasy, że pani gospodyni wymiekła już na starcie, ale przecież właśnie o to chodziło, żeby mieć punkt wyjścia do negocjacji. Deszcz napierniczał ostro, więc rozłozyliśmy się w naszym "ruchaj-vanie" i przystąpiliśmy do zbijania ceny. W końcu przed przeoraniem pola, trzeba zawsze przeorać jego właścicielkę :)
Wszyscy trąbią teraz tylko o tej naszej klasie, więc my także zajrzeliśmy tam z ciekawością. Tymbardziej, że przypomnieliśmy sobie, że w dawno temu chodziliśmy do szkoły z fajnymi dupeczkami. Bardzo nas ciekawiło jak wyglądają dzisiaj. Czy się zestarzałay i wyglądają jak pasztety czy może wyrosły na fajne sikorki. Okazało się, że namierzyliśmy nasza koleżankę Kasię. Na fotkach prezentowała się bardzo interesująco. Co więcej, udało nam się z nią umówić na spotkanie. Na widok Kasi nasze pyty od razu staneły na baczność. Danielowi przypomniały się szkolne wycieczki z Kasią. Od słowa do słowa prześliśmy do ... dupy. Daniel zerżnął Kasię aż wióry poleciały. Nasza klasa okazała się lepsza niż niejeden serwis anonsowy. Darmowe dymanko z dawną koleżanką !
Dziadek Zygmunt to legenda naszego osiedla. Wszyscy młodzi ruchacze zazdroszczą dziadkowi jego zdolności. Dziadek chociaż jest stary i łysy, wciąż bez problemu wyrywa młode dupeczki i dyma je na potęgę. Na osiedlu zaliczył już prawie wszystkie laski. Ostatnio Zygmunt trochę posmutniał, bo na dzielni najzwyczajniej zaczyna brakować dla niego towaru. Zostały mu same stare mohery. Niejeden babsztyl z radością uchyliłby kapy Zygmuntowi, ale wiadomo, że na próchnie to jedynie korniki przeżyją. Dziadek zdecydowanie woli dymac młode laseczki. Kilka miesięcy temu do bloku Zygmunta wprowadziła się nowa lokatorka. Dziadek od dawna próbował zapolować na tą młodziutką sikorkę, ale jej młodej cipki ostro pilnował jej ojciec - stary emerytowany esbek. Zygmunt już powoli tracił nadzieję i zaczynał wątpić, że uda mu się przewiercić nastoletnią sąsiadkę, kiedy pewnego dnia szczęście uśmiechnęło się do niego od ucha do ucha. Szedł właśnie do sklepu kiedy spotkał Agnieszkę. Sąsiadka również poszła na zakupy, ale zapomniała pieniędzy i poprosiła Zygmunta o małą pożyczkę. Dziadek wyskrobał 50 zeta z portfela, bo wiedział, że odzyska je z dużą nawiązką. Kiedy Agnieszka przyszła oddać mu pieniądze, Zygmunt wiedział, że takiej okazji nie może przepuścić. Raz dwa przeszedł do ofensywy i już p ochwili jego kutas penetrował usta młodej sąsiadki. Agnieszcze najwyrażniej spodobał sięzapał Zygmunta i jego umiejętności, bo dała się wydymać na wszystkie sposoby, a nakoniec połknęła ogrmoną ilość spermy Zygmunta.
Wybraliśmy się na weekend do Zakopanego. Chcieliśmy skorzystać z ostatnich dni zimy, zabawić się trochę i wyrwać jakieś dupeczki. Niestety po dotarciu w góry okazało się, że w pijackim amoku i roztargnieniu zapomnieliśmy zabrać portfele z domu. Zostały na stole w kuchni pomiędzy stosem butelek po browarku. Są takie chwile w życiu, że człowiek dochodzi do wniosku, że faktycznie alkohol szkodzi zdrowiu. Tak się wkurzyliśmy, że jak szliśmy po Zakopcu to się śnieg pod nami topił. W dodatku tuż obok naszego pensjonatu wyczailiśmy wypożyczalnię quadów i skuterów śnieżnych. Fajnie byłoby poszaleć trochę po górach na takich maszynach, ale nie mieliśmy kasy. Na nasze szczęście okazało się, że właścicielką wypożyczalni jest młoda blondyna, która już na pierwszy rzut oka robiła wrażenie, że dobrym fiutem nie pogardzi. Wyczuliśmy w tym swoją szansę i na dobre rżnięcie i na darmową jazdę quadami. Wieczorem w pensjonacie poszliśmy do pokoju właścicielki wypożyczalni i rozpoczeliśmy negocjacje. Rżnięcie było intensywne i chyba pani właścicielka została zaspokojona, bo na drugi dzień mogliśmy testować wszystkie skutery i quady ile dusza (a raczej dupa pani właścicielki) zapragnie :)
Święta za pasem, wszyscy biegają po sklepach, a mnie dopadło przeziębienie i to konkretne przeziębienie. Mam nadzieje że to nie żadna ptasia grypa, ani tymbardziej filipińska zaraza. Tak czy siak - czułem się okropnie. Do tego stopnia, że nie miałem siły zwlec się z wyra. Postanowiłem wezwać lekarza na domową wizytę. Na cud nie liczyłem (choć to ostanio modne), ale miałem nadzieję, że chociaż jakaś młoda fajna pielęgniarka mnie odwiedzi i zamiast baniek postawi mi fajfusa. Okazało się, że żaden lekarz nie przyjedzie, bo akurat służba zdrowia strajkowała, ale pani z rejestracji w przychodni powiedziała, że mimo wszystko kogoś przyśle. Okazało się, że sama przyszła. Na leczeniu słabo się znała, ale uczciwie muszę przyznać, że szybko postawiła mnie na nogi. Zastosowana przez nią terapia okazała się na tyle skuteczna, że po kilkunastu minutach intensywnych ćwieczeń chlusnąłem jej spermą prosto w oczodół.
Tuż przed wyborami dowiedzieliśmy się, że rośnie nam konkurencja (nam, czyli ekipie podrywaczy). Grupa miłośników rodeo i muzyki country założyła Erotyczną Partię Kowbojów i dzięki temu wyrywają nam pod bokiem laseczki. Postanowiliśmy dogadać się z chłopakami, bo lepiej się towarem podzielić niż o niego walczyć :) Przyjeliśmy zatem szefa partii do naszego grona i ruszyliśmy z kamerą na akcję. Johnny miał nam pokazać jak wyrywa dupeczki spod hipermarketu. Rozstawił stolik przed wejściem do sklepu i zbierał podpisy pod listą poparcia dla jego partii. Niestety do stoiska podchodziły same mohery, bo myślały że to społeczna inicjatywa popierająca budowę 14 kościoła na naszym osiedlu. Dzień miał się ku końcowi i wyglądało, że z dupczenia nic nie będzie, kiedy nagle do stoiska Johnny'ego podeszła młoda brunetka z fajnym bufetem. Laska nie chciała złożyć podpisu, więc Johnny sprzedał jej bajerkę, że jak dostanie się do Sejmu to zrobi z niej osobistą asystentkę :) (ha ha skąd my to znamy?) Oczywiście Johnny kategorycznie oznajmił, że panna musi najpierw zaprezentować swoje umiejętności biurowe, a że biuro Erotycznej Partii Kowbojów jest dwie ulice dalej, po kilku minutach Johnny już miętolił dorodne cyce naiwnej laski w swoim przytulnym mieszkaniu. Julia okazała się dobrze wykształconą asystenką. Nie dość że porządnie wypolerowała Johnny'emu pałkę, to jeszcze dała się ostro zerżnąć na starej rozklekotanej wersalce. Johnny i Julia tak się rozpędzili, że po wypróbowaniu szeregu przeróżnych pozycji, Johnny zapakował fajfusa w kakao Julii i zanim spuścił się na uśmiechniętą twarz asystentki, pojechał ostrego anala porządnie rozpychając jej ciasną dupcię. Trzeba przyznać, że Julia przeszła przez rozmowę kwalifikacyjną śpiewająco, a ściślej rzecz ujmując - ruchająco.
Justyna kupiła mieszkanie i postanowiła wynająć ekipę remontową w celu wykończenia swoich czterech kątów. Kierownik ekipy wykorzystał sytuację i przy okazji negocjacji z Justyną spenetrował kielnią wszystkie jej zakamarki.
Cycata Sylwia została wyrwana na bukiet kwiatów za 15 zeta. Tania inwestycja, za to bzykanko nie z tej ziemi.
Liliana chciała się nauczyć tańczyć, więc zorganizowaliśmy mały kurs, którego finał był bardziej erotyczny niż taneczny.
Przez totalny remont Krakowa młoda Ania zgubiła drogę do dziekanatu. Postanowiłem jej pomóc, ale wiadomo, że nie ma nic za darmo :)
Przygotowując się do EURO 2012 musieliśmy się nauczyć języka ukraińskiego. Nauczycielka także z francuskim nie miała problemów.